Fakty i mity filtry przeciwsłoneczne
W moim salonie kosmetycznym w Bielsku-Białej często spotykam się z niezrozumieniem potrzeby stosowania kosmetyków z filtrami UV przez moje klientki. Jako chemik, kosmetolog postaram się wyjaśnić jak ważnym elementem prawidłowej pielęgnacji jest zabezpieczenie skóry przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych.
Ochrona przeciwsłoneczna owiana jest gęstą mgłą mistycyzmu. Nie do końca rozumiemy jak działają filtry przeciwsłoneczne, a przez to łatwo poddajemy w wątpliwość ich bezpieczeństwo i potrzebę stosowania… bo co z witaminą D? Opalona skóra wygląda przecież zdrowiej?
To teraz odrobina science-fiction… chociaż będzie tak właściwie tylko science… czyli fakty i nauka.
Bezapelacyjnie i bezdyskusyjnie bezpodstawne są wątpliwości co do stosowania fotoprotekcji. Powinna być ona niezbędnym elementem naszej codziennej pielęgnacji. Tak jak codziennie pijemy wodę i nie poddajemy pod wątpliwość zasadności swoich działań tak zdrowym nawykiem powinno stać się stosowanie fotoprotekcji.
Teoretycznie
Zacznijmy od odrobiny teorii. Promieniowanie słoneczne obejmuje trzy rodzaje promieniowania: podczerwone, światło widzialne oraz promieniowanie ultrafioletowe. Najsilniejsze działanie na ludzką skórę wykazuje trzeci z wymienionych rodzajów.
Promieniowanie ultrafioletowe dzieli się na trzy zakresy o różnej długości fali:
1. UVC – jest niemal całkowicie zatrzymywane przez warstwę ozonową i prawie w ogóle nie dociera do powierzchni ziemi. Całe szczęście, bo inaczej życie na ziemi by nie istniało. Promieniowanie to charakteryzuje się najkrótszą długością fali i możemy kojarzyć je z lampami do sterylizacji pomieszczeń np. sal operacyjnych.
2. UVB – penetruje naskórek oraz skórę właściwą. Wykazuje działanie rumieniotwórcze. W wyniku tego rodzaju promieniowania powstaje opalenizna, ale także poparzenia słoneczne. Promieniowanie to odpowiada za nowotworzenie komórek skóry. Łatwo skojarzyć z angielskim słowem Burn – oparzenie.
3. UVA – jego natężenie jest na stałym poziomie przez cały dzień, niezależnie od pogody i pory roku. To najdłuższa fala i dociera znacznie głębiej aniżeli promieniowanie UVB, wnikając do tkanki podskórnej. Promieniowanie to odpowiada za powstawanie w skórze wolnych rodników i przyspieszenie procesu starzenia. Od angielskiego słowa Aging – starzenie.
Niestety promieniowanie ultrafioletowe to nie jedyne zagrożenie, chociaż najistotniejsze.
IR – promieniowanie podczerwone potrafi wnikać głęboko w skórę zwiększając jej nagrzanie. Powoduje wtedy generowanie wolnych rodników, rozszerzanie naczynek i degradację kolagenu.
HEV to promieniowanie niebieskie (blue light) stanowiące część światła widzialnego. Emituje je nie tylko słońce, ale też telefony komórkowe, tablety, telewizory, komputery. Przez rozwój technologiczny i codzienne użytkowanie elektroniki, która się stała nieodłącznym aspektem naszego życia, dobowa dawka tego promieniowania cały czas się zwiększa. HEV może zaburzać sen, bo hamuje wydzielanie melaniny oraz powodować problemy ze wzrokiem i skórą. Sprzyja powstawaniu dużej ilości wolnych rodników, które niszczą skórę, tworzeniu stanów zapalnych i przebarwień.
Oba rodzaje promieniowania, podobnie jak UVA, działają tak samo cały rok.
Historycznie
Czy jest się czego bać?
Czy to może niczym technologia 5G? Jednorożec przebrany za Buke?
Pozwólcie, że przypomnę boom na solaria końcem lat dziewięćdziesiątych. Opalona twarze stały się codziennością na naszych ulicach. Kult brązowego ciała był widoczny w telewizji i stał się częścią popkultury. Pamiętacie tekst piosenki „Dziewczyny lubią brąz” Ryszarda Rynkowskiego? Złoty odcień skóry był synonimem zdrowia, jak się później okazało niesłusznie. Nagły wzrost przypadków raka skóry, czerniaka, mutacji komórek skórnych, zaburzenia syntezy melaniny /barwika skóry/ okazały się być spowodowane nadmierną ekspozycją na promieniowanie UVA i UVB podczas seansów opalania pod solarnymi lampami o dużej mocy. Niepokojące doniesienia naukowe co do szybkiego fotostarzenia się skóry nie były jednak w stanie powstrzymać rzeszy fanów stylu „skwarka”.Stworzono nawet nową jednostkę chorobową – tanoreksję, czyli uzależnienie od opalania.
Niemcy jako jeden z pierwszych krajów wprowadził mocne obostrzenia dla usług solariów. Zakaz korzystania przez osoby niepełnoletnie. Ograniczenie mocy lamp i kontrole sprawności urządzeń.
Możemy zatem jednoznacznie stwierdzić, że promieniowanie UV jest dla nas szkodliwe, a fotoprotekcja jest niezbędnym elementem dbania o skórę i nie tylko pod względem estetycznym ale przede wszystkim zdrowotnym.
Kod na opakowaniu
Zajmijmy się teraz rozszyfrowaniem kodów SPF, PA czy TEWL znajdujących się na opakowaniach produktów z filtrami przeciwsłonecznymi.
SPF /sun protection factor/ czyli wskaźnik ochrony przeciwsłonecznej, a dokładniej ochrony przed UVB. Wartość wskaźnika mieści się w produktach z Unii Europejskiej w zakresie od 2 do 50, choć firmy kosmetyczne coraz częściej podają wyższe jego wartości. Wyznacza się go jako stosunek ilości promieniowania nadfioletowego powodującego oparzenie podczas opalania się przy użyciu filtra do ilości promieniowania powodującego takie samo oparzenie przy braku filtra. Innymi słowy, SPF 10 oznacza, że u osoby stosującej kosmetyk o takim wskaźniku ochrony przeciwsłonecznej do oparzenia dojdzie po 10-krotnie dłuższym czasie niż bez zastosowania filtra. Preparaty z wyższym SPF oferują większą ochronę przeciwsłoneczną. Przy wyższym SPF filtra w produkcie jest więcej, łatwiej zatem, nawet przy mniejszej ilości zapewnić sobie ochronę. Z drugiej strony, wyższa ochrona często wiąże się z obecnością filtrów fizycznych, a co za tym idzie utrudnioną aplikacją, co szybko zniechęca do jej stosowania.
Najczęściej używaną miarą ochrony przed UVA jest PPD, czyli liczba wskazująca ile razy zmniejsza się dawka promieniowania UVA absorbowana przez skórę, na której zastosowano kosmetyk z filtrem. Liczby tej jednak w większości nie odnajdziecie na opakowaniu produktu.
Coraz częściej można jednak odnaleźć oznaczenie PA +++, czyli The Protection Grade of UVA. PA to system oznakowań pochodzący z Japonii, a bazujący na wspomnianym PPD. Popularny jest w Azji, a także Stanach. Poszczególna liczba gwiazdek to kolejno:
PA+ => PPD = 2 do 4
PA++ => PPD = 4 do 8
PA+++ => PPD = 8 do 16
PA ++++ => PPD = 16 lub więcej
Czy brak powyższych oznaczeń jest równoznaczny z brakiem ochrony UVA? Na szczęście nie. Teoretycznie w Unii Europejskiej to wspomniana ⅓ SPF. Profesjonalne kosmetyki mają znaczek UVA wyszczególniony w okręgu, wtedy możemy mieć pewność, że taka ochrona rzeczywiście jest.
TEWL /trans epidermal wather loss/ czyli przez naskórkowa utrata wody. Ograniczenie tego wskaźnika jest jednym z najważniejszych zadań współczesnej kosmetyki. Wzmacniając naturalny system ochronny skóry najskuteczniej ograniczamy ucieczkę wody z jej wnętrza przez naskórek, co w przypadku ekspozycji na słońce ma olbrzymie znaczenie. Coraz częściej zatem do produktów ochrony przeciwsłonecznej oprócz filtrów fizycznych i chemicznych dodawane są składniki wspomagające odbudowę płaszcza hydrolipidowego naskórka oraz utrzymujące wilgoć w skórze.
Skład chemiczny ma znaczenie
Wiemy już to wszystko ale przecież babcia Czesia mówiła, że wystarczą oleje jako filtr. W gazecie przeczytała, że podobno też dobrze chronią.
Oczywiście oleje dają pewną ochronę, ale nie jest ona w rzeczywistości taka, jak SPF konkretnego oleju. Teoretycznie olej z pestek malin ma SPF aż w granicach 28-50. To byłoby piękne, gdyby wystarczyło posmarować się takim olejem i móc cieszyć piękną pogodą, jest jednak ale. Nie przeprowadza się badań co do ich skuteczności ochronnej i nie są one substancjami stabilnymi pod działaniem promieni słonecznych.
Oleje można wykorzystać jako dodatek ochronny, np. jako ochrona włosów, ale nie jako jedyną ochronę, dającą bezpieczeństwo w letni dzień.
Bezpieczeństwo zapewnią nam filtry przeciwsłoneczne, które ze względu na działanie dzielimy na chemiczne i fizyczne. Filtry mineralne /fizyczne/ są bardzo dobrze tolerowane przez wszystkie skóry, w tym problematyczne i dziecięce. Nie podrażniają, nie uczulają. To np. tlenek cynku czy dwutlenek tytanu. Pozostają na powierzchni skóry tworząc barierę odbijającą promieniowanie UV tzw. efekt lustra. Tlenek cynku dodatkowo działa przeciwzapalnie i kojąco, z czego warto skorzystać. Filtry chemiczne są częściej powodem podrażnień, ale bywają łatwiejsze w aplikacji – lepiej się rozprowadzają i wchłaniają. Istnieje ich spora liczba. Zaliczamy do nich witaminy C i E. Jednak niektóre z nich są uważane za niebezpieczne, dlatego zawsze warto czytać skład INCI lub zapytać o radę specjalistę kosmetologa. To tzw. filtry przenikające, mogące przedostawać się do krwiobiegu i oddziaływać negatywnie na organizm np. Oxybenzone, Benzophenone, Octocrylene. Prowadzone są badania nad ich działaniem na organizm człowieka ale jak dotąd nie potwierdzono wpływu gorszego niż reakcja fototoksyczna.
Praktycznie
Filtry w domu.
Tak więc zawsze stosujemy filtry przeciwsłoneczne przed wyjściem z domu.
Najlepiej byłoby używać produktów z filtrami każdego dnia, niezależnie od pogody. UVB, które czujemy latem jako ciepło to zaledwie 5% całego promieniowania, reszta to UVA niezależne od pory roku, przenikające nawet przez szyby.
W związku z tym zaleca się codzienną ochronę przeciwsłoneczną i mam tu na myśli nie tylko ochronę skóry ale również oczu. Okulary przeciwsłoneczne z odpowiednio wysokim filtrem i krem z SPF to ZESTAW MUST HAVE.
Komisja Europejska zaleca nakładanie około 2 miligramów kosmetyku z filtrem na centymetr kwadratowy skóry. Na samą twarz byłoby to około 0,75 grama, to naprawdę sporo. Niestety w badaniach wychodzi, że nakładamy go o wiele za mało /około 0,8mg/cm2/ , a więc ochrona, jaką sobie zapewniamy jest dużo mniejsza, niż deklarowana na opakowaniu przez producenta.
Wspomniana kwestia mogłaby tłumaczyć sugerowane reaplikację kremu co 2-3 godziny, ale głównym powodem jest wycieranie się filtra ze względu m.in. na pocenie i ocieranie o ubrania. Ponowna aplikacja zwiększa bezpieczeństwo. Warto o niej pamiętać w ciepłe, letnie dni, szczególnie przy dużym wysiłku, kąpielach lub ekspozycji słonecznej.
Kosmetyk z filtrem powinien być zawsze ostatnim etapem pielęgnacji. Można nałożyć go po prostu na suchą cerę lub na zwilżoną tonikiem, co ułatwia rozprowadzenie. Krem lub serum nawilżające, zależnie od potrzeb powinniśmy nałożyć kilka minut wcześniej i poczekać do całkowitego wchłonięcia. Jeśli w grę wchodzi makijaż, to ten nakładamy zawsze na filtr.
Filtry w gabinecie.
Standardem w naszym salonie kosmetycznych w Bielsku-Białej jest wypuszczanie klientek po przeprowadzonych profesjonalnych zabiegach z nałożoną fotoprotekcją, niezależnie od pory roku. Najczęściej stosujemy krem Hyamatrix SPF 50 z kwasem hialuronowym lub lekki fluid antiaging Mesoestetic Light Water SPF 50+.
Wiele firm kosmetycznych coraz częściej w swojej ofercie ma kremy pielęgnacyjne o silnym kierunkowym działaniu już z ujętą fotoprotekcją np. Sesderma Azelac Ru SPF 50. Takie preparaty idealnie sprawdzają się po zabiegach kosmetycznych takich jak pilingi chemiczne, mezoterapia mikroigłowa i igłowa czy zabiegi laserowe. Są one również niezbędne dla osób z problemami pigmentacyjnymi tj. Melasmą /przebarwienia o podłożu najczęściej hormonalnym np. u kobiet w ciąży/, Lentigo / ciemne plamy zwane plamami starczymi lub wątrobowymi są wynikiem fotostarzenia skóry/ czy przebarwieniami pozapalnymi.
Dużym ułatwieniem koniecznej reaplikacji są produkty w aerozolu, które możemy z łatwością za pomocą rozpylonej mgiełki nałożyć w ciągu dnia bez konieczności wcierania kolejnej warstwy emulsji. Idealnie sprawdzają się również cało rocznie jako ochrona po zabiegach z retinolem, silnym złuszczaniu, fotoodmładzaniu IPL, zabiegach plazmą Plasmage czy terapii przeciw przebarwieniom Cosmelan.
Fakty
Poziom witaminy D nie zależy od stosowania fotoprotekcji.
Witamina D jest bardzo istotną substancją dla naszego organizmu, m.in. chroni układ nerwowy, kostny, czy reguluje odpowiedz immunologiczną organizmu. Jedynie jej niewielki procent dostarczamy sobie z pożywieniem, większość jednak pochodzi ze skórnej syntezy pod wpływem promieni słonecznych, a dokładniej UVB, tak tego które powoduje poparzenia. Jak połączyć jedno z drugim?
Otóż wystarczającą ilość UVB mamy jedynie podczas słonecznych miesięcy, których może być mniej lub więcej w różnych miejscach na świecie. W pozostałe miesiące należy suplementować witaminę D by utrzymać jej odpowiedni poziom. Gdy słońce jest w pełni, podczas dłuższej niż kilkuminutowa ekspozycja powinniśmy używać produktu z filtrem. Nawet najwyższy filtr nie blokuje zupełnie promieni słonecznych, a dodatkowo większość z nas przeważnie aplikuje go za mało i niedokładnie. Część promieni nadal więc dociera do skóry. Bardzo prawdopodobne, że przy obecnym, siedzącym trybie życie i w naszej szerokości geograficznej, mamy niedobory również latem. Warto to sprawdzić i zastanowić się nad suplementacją.
Ochrona przed nowotworami skóry.
Najistotniejszy fakt jest taki, że filtry chronią skórę przed działaniem UV, a więc także przed powstawaniem raka. Wśród raków skóry wyróżnia się: podstawnokomórkowy (BCC), kolczystokomórkowy (SCC) i czerniaka (CMM). Pierwszy z nich stanowi około 70% wszystkich zachorowań na raka. Jest złośliwym guzem powstającym w warstwie podstawnej skóry i mieszkach włosowych, najczęściej w najbardziej odsłoniętych rejonach skóry, jak głowa i kark. SCC jest bardziej złośliwy, częściej dający przerzuty i przeważnie także znajdowany na obszarach wystawianych na działanie promieni słonecznych. Występuje głównie u starszych mężczyzn i stanowi około 20% wszystkich przypadków raka.
Filtry nie dają oczywiście pełnej ochrony przed nowotworzeniem komórek skórnych. Zapobiegają oparzeniom i obniżają występowanie zmian będących markerami czerniaka, ale promieniowanie może nadal powodować uszkodzenia w genach chroniących właśnie przed szkodliwymi efektami UV. Produkty z filtrami są sposobem ochrony przed rakiem, ale nie są jej gwarantem. To tak jak z paleniem papierosów. Rzucenie palenia nie gwarantuje braku zachorowania na raka płuc ale znacząco zmniejsza jego ryzyko.
Pamiętajmy o unikaniu pełnego słońca i noszeniu okularów przeciwsłonecznych, czapek lub kapeluszy spacerując po Bulwarach Straceńskich, przesiadując na Błoniach czy wspinając się na Szyndzielnię. Korzystajmy z pięknej pogody w naszym cudownym mieście Bielsku-Białej odpowiedzialnie i zdrowo.
Zwiększajmy świadomość stosowania i popularność fotoprotekcji. Jeżeli masz pytania zapraszam na konsultacje kosmetologiczne do salonu TESORO na Plac Wolności 5.